Wielu osobom w przypadku pobytu w specjalnym miejscu energetycznym – czy to w piramidzie, w rzekomym lub autentycznym Miejscu Mocy, w lub pod pewnymi instalacjami do ćwiczeń duchowych – nie przychodzi językowo często inne wyrażenie na myśl jak to, że czują mrowienie, odczuwają na skórze dreszczyk.
W tzw. codziennym języku nie jest znanych zbyt wiele innych wyrażeń, które by precyzyjniej pozwalały wyrazić niuanse takiego odczuwania. Pod tym względem ten język jest trochę ’biedny’.
Mierząc wibracje energetyczne wg długości fali radiestezyjnej, to te rzędu kolorów od szarego do podczerwieni czy jeszcze czerwonego, stymulują w sposób często dosyć jasny nasze ciała subtelne, tak że odczuwamy je na sobie jako tzw. mrowienie czy dreszczyk w nas i na skórze. Tak będzie np. przy i na dużym kurhanie w Wisiorach, którego wibracje są dla wielu osób ciałem odczuwalne. Udając się jednak do takiego miejsca jak Węsiory, okrzykniętego jako Miejsce Mocy, sporo osób bierze zbyt szybko odczuwanie czegokolwiek na skórze, jako przejaw pozytywnego działania takiego Miejsca Mocy.
Takich wibracji nie będą one może natomiast kompletnie odczuwały w prawidłowo jeszcze funkcjonującym tam np. kręgu nr 3.
Powiedzą nawet wręcz, ‘tu jest moc, power’, wskazując na kurhan: ‘Tu się czuje kopa, tam to ja nic nie czuję.’
By w skoku wzwyż przeskoczyć poprzeczkę na wysokości 1m 20cm może się to ‘udać’ wielu wysportowanym osobom, nie trenującym w żadnym klubie sportowym dyscypliny skoku wzwyż.
Podobnie jest i z odczuwaniem jeszcze ciągle dosyć długiej fali radiestezyjnej, tej, którą radiestezja oznacza kolorami od szarego do czerwonego (czerwony, czarny, podczerwień i czerwony w 12 stopniowej skali kolorów radiestezyjnych). Wcale nie trzeba być nadzwyczajnie uzdolnionym medium czy mieć wyszkolone specjalnie sensorium swej percepcji do odczuwania takich wibracji, aby takie właśnie jak np. na ww. dużym kurhanie w Węsiorach odczuć. Ponieważ te fale, szczególnie kolor radiestezyjny szary są’ długie’, ich działanie jest bezpośrednio odczuwalne na ciele eterycznym, tym następnym najbliżej przylegającym do ciała somatycznego, i przez to bardzo szybko i jednoznacznie mającym wpływ na stymulację tego ciała: wchodzimy na taki kurhan, i bezpośrednio czujemy już wspomniane na skórze czy w ciele mrowienie, bo ciało eteryczne nie ma miedzy sobą a ciałem somatycznym żadnego pośrednika, ale wpływa w swej niejako jeszcze gruboziarnistości i ‘połmaterialności’ bezpośrednio na naszą gruboziarnistą energię, którą zwiemy ciałem somatycznym/fizycznym.
Ciało eteryczne udało się już przed prawie 100 laty uchwycić eksperymentalnie na tzw. fotografii kirilianowskiej, i to tylko dlatego, że jest to ciało poniekąd ciągle trochę jeszcze ‘materialne’, tak silnie bezpośrednio z ciałem somatycznym związane, będącym pierwszą jego emanacją i zarazem pierwszym sensorem w kategorii wibracji i drgań leżących odrobinę wyżej niż samo ciało (energia) somatyczne/materialne.
Drgań fali radiestezyjnej na pewno powyżej koloru fioletowego, a więc także ultrafioletu czy kolory białego, to ciało nie będzie jednak w stanie jako zbyt subtelnego, wibracji zbyt subtelnej, odczuwać.
Kto się fokusuje na swoją skórę i jej okolice, wchodzi do bieli, a tam nie ma ani dreszczów, ani mrowienia. Powie wtedy: ‘Ja tu nic nie czuję’.
Wyższe wibracje oznaczane kolorami radiestezyjnymi, np. od fioletowego do białego, nie będziemy odczuwać bezpośrednio w aurze ciała eterycznego, ale w dalszych, subtelnych aurach, jak w aurze ciała mentalnego czy kauzalnego. I tutaj nasza percepcja musi być wyostrzona na postrzeganie swego ciała także wokół nas w przestrzeni od kilkunastu centymetrów do kilku metrów nawet wokół nas lub więcej. Potrzebna tu więc będzie percepcja nas samych, że my tymi ciałami jesteśmy i jesteśmy także nimi wokół nas, i że w nich, wokół nas odczuwalne są ruchy i drgania fal, i że one są znacznie subtelniejsze, niż te wywołane wibracją rzędu koloru szarego na naszym ciele eterycznym.
Nikt z nas nie będzie się czuł zażenowany, gdyby miał ot tak z biegu, nie zimując się sportowo skokiem wzwyż, przeskoczyć 1,20m.
W przypadku odczuwania wibracji istnieje czasami pewnego rodzaju presja: No jak to, nic nie czujesz.
Staje się to szczególnie uciążliwe przy grupowych odwiedzinach jakiegoś Miejsca Mocy. Czasami ktoś, kto w takiej grupie wcale nie ma najlepiej rozwiniętej sensoryki wibracji wyższych, ale ma tzw. najlepsze ‘gadanie’, potrafi dyktować i sugerować innym, i tym samym sterować percepcją innych, co oni mieliby czuć. Przyznać się, że w tej chwili nieczego specjalnego nie czuję, nie jest, nie powinno być nigdy żadną ujmą.
Naszą percepcję możemy jednak ćwiczyć, w tak daleko idący sposób ćwiczyć, że niczym chirurg pod skalpelem, będziemy rozróżniać jedne wibracje od drugich. Jest dużo różnego rodzaju ćwiczeń, wyostrzających i pogłębiających naszą percepcję energii duchowych.
Może tak być, że gdy wchodzimy do toksycznego kamiennego kręgu, będziemy odczuwać przysłowiowe mrowienie czy lekki dreszczyk. Może też tak być, że wejdziemy do poprawnie zbudowanego kręgu, nic nie będziemy odczuwać, ale nie wiedząc czemu, podczas reszty dnia, będziemy się dobrze czuć, mieć wspaniały sen i w następnych dniach otworzą się nie wiadomo skąd przed nami twórcze przestrzenie.
A w pierwszym przypadku po takim hypie, tym z dreszczykiem i mrowieniem, będziemy mieć trochę gorszą drugą połowę dnia, kiepski sen, i w nas i wokół nas może się sporo pozamykać, gdy chodzi o naszą twórczość, nie mówiąc o możliwych pojawiających się dolegliwościach somatycznych. Te uśpione mogą się ujawnić.
Zamiast szukania dreszczu i mrowienia, polecam by się otworzyć na trochę głębszą w nas i dalszą wokół nas przestrzeń, tę wibracji drobnoziarnistych, poruszanych krótkimi drganiami i wibracjami, które będą odczuwalne może jak łagodny powiew ciepła wokół nas, jak ruch skrzydeł motyla za nami w odległości 1-2 metrów, jak swobodne rozszerzanie się naszej aury astralnej i mentalnej, obejmowanej niewidzialnymi skrzydłami kosmicznego anioła.
Czujemy się spokojniejsi i bardziej ‘w sobie’. Nie musimy rozumieć i pojmować, ani potrafić tego artykułować słowami, ale jest nam dobrze, czujemy się dotknięci w sercu pewnym dawnym, najbardziej pozytywnym wyobrażeniem bycia w domu, u siebie, i jakby czas się zatrzymywał. Możemy się poczuć wzruszeni, głęboko wzruszeni, nie znając dokładnie przyczyny, wzruszeni do łez ze szczęścia.
Najwyższe wibracje bieli, boskiego skądinąd koloru, nie przytłaczają nas spektakularnie dreszczem czy mrowieniem, nie stymulują w ten sposób bezpośrednio naszego ciała fizycznego, ale zapraszają nas do szerszych przestrzeni, w których jaśniej czujemy swoją identyczność: nie wiedząc werbalnie dlaczego, ale czujemy, że jest dobrze, że teraz dotarliśmy tutaj do tego miejsca.
Tak jak nie skaczesz może dziś z rozbiegu 1,2m wzwyż, tak nie musisz tej bieli odczuwać od razu, automatycznie. Jeśli masz możliwość, a masz, nie musisz coś powtarzać, epatować, czego nie czujesz, ale spróbuj pobyć w takim miejscu chwilę po swojemu, i postaw pierwsze małe kroczki, jak to jest, czuć siebie wokół siebie, swoje ciało, tak bardzo ciągle jeszcze twoje, i wcale nie tylko tam się kończące, gdzie jest twoja skóra, ale delikatnie wibrujące wokół ciebie, czujące niewypowiedziane echo ruchu skrzydeł wczoraj przelatującego motyla za twymi plecami.
Ponadprzeciętna percepcja rzeczywistości jest z jednej strony darem, ale z drugiej strony możesz poczynić na twej ścieżce sporo kroków, aby dużo, dużo więcej niż dziś w Tobie i wokół ciebie odczuwać, i rozróżniać jedno od drugiego, jasno i bezbłędnie… rozróżniać.